Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 2



Jechaliśmy w ciszy samochodem z chłopakami, którzy wydają mi się co najmniej dziwni.
Miałam jakieś dziwne przeczucie, wiadomo mogłam się mylić ale skąd oni się tak nagle pojawili? Nie dawało mi to pokoju, musiałam się o to zapytać.
- Skąd wiedzieliście, że tu jesteśmy? Nikt nie jeździ tą drogą, to droga prywatna – powiedziałam spoglądając na półprofil bruneta.
Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek, który skierował do blondyna.
- Czuć Was na kilometr. Tak racja to droga prywatna która należy do nas – odpowiedział.
- Czuć? – zmarszczyłam czoło- Do Was?
- Było Was po prostu słychać. Swoją drogą macie szczęście, że jechaliśmy tu inaczej nie wiadomo co by się z Wami stało.
- Dajesz mi do zrozumienia, że jest tutaj … niebezpiecznie?
- W sumie, delikatnie mówiąc to można to tak nazwać. A Czy Ty w ogóle musisz zadawać tyle pytań? – odwrócił twarz w moją stronę i powiedział stanowczym tonem.
- Nie no spoko, już się zamykam – opadłam na oparcie fotela i zerknęłam na Celine, która bacznie wpatrywała się w krajobraz za szybą.
- Co pisze na tym znaku? – zapytała Cel, wskazując na znak drogowy który właśnie mijaliśmy.
- Dolina Gerritsen – odparł blondyn.
- To tutaj mieszkacie?
- Taa ..- brunet wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
Poszłam w ślady siostry i również zaczęłam patrzeć za szybę. Wpatrywałam się w doline w która właśnie wjechaliśmy. Patrzyłam na dachy co najmniej tuzina domków. Z zadnego komina nie unosił się dym.
- Nie widzę żadnych oznak życia – szepnęłam do siostry , która mnie zignorowała.
Nagle poczułam jak samochód się zatrzymuje.
- Dotarliśmy – powiedział blondyn po czym wyszedł z samochodu.
Wraz z siostrą zrobiliśmy to samo. Stałyśmy w gęstniejącym mroku,  stały tam też dwa rzędy identycznych domków, ciche i ciemne. Wszystkie miały spadziste dachy, takie same dobudowane garaże, ganki, a nawet wahadłowe drzwi prowadzące na werandy. I taką samą liczbę okien. Budynki wyglądały jak upiornie doskonałe klony.
- Nie widzę tu linii energetycznych – powiedziała Cel, marszcząc czoło – To znaczy że nie będę mogła naładować iPoda – na jej twarzy malował się grymas małego dziecka.
- To jest Twój największy problem w tej chwili? – popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
W głowie mi się nie mieściło to wszystko. Mam siostrę idiotkę, czy jak ?
- Jest tu .. Ktoś jeszcze? – zapytałam po dłuższej ciszy blondyna, który uśmiechnął się znacząco do Kędzierzawego.
- Wiesz… - zaczął – Jakby to powiedzieć, nie ma tu żywej duszy. Pomijając naszych znajomych. Chodźcie – zachęcił nas gestem ręki zbliżając się do pierwszego domku, w panowala egipska ciemność.
- Nie no .. Ja chyba zostanę – oparłam się o samochód i spojrzałam na siostrę która szła za chłopakami.
- No przestań – odwróciła się w moją stronę – Nikt nie będzie zamarzał tu na śmierć – dodała.
Rozejrzałam się jeszcze raz, rzuciłam chłodne spojrzenie na moją siostrę i ruszyłam w jej kierunku. Weszliśmy, głośno tupiąc na schody przeszklonego ganku i Kędzierzawy uderzył kilka razy w drzwi. Odczekał kilka sekund i znowu walnął. Jedynym dźwiękiem bło skrzypienie huśtawki stojącej na ganku z siedzeniem które huśtało się przez wiatr.
- Mhm.. podobno są tu Wasi znajomi – westchnęłam – No i gdzie oni są? – rozejrzałam się na drogę – Halo?! Zawołałam – Jest tu kto? – mój głos odbił się echem, od okolicznych gór, i ucichł – Przychodzimy w pokoju – krzyknęłam – I mamy ze sobą karty kredytowe – wskazałam  palcem na torbę którą miałam przewieszoną na ramieniu.
- Elis, idiotko – powiedziała ze śmiechem Cel i klepnęła mnie w ramie.
- No co? – zmarszczyłam delikatnie czoło i spojrzałam na chłopaka w loczkach – Skoro ich tu nie ma to się włam.
Chłopak przekręcił gałkę i drzwi się otworzyły na oścież. Spojrzał na mnie i na moją siostrę.
- Panie przodem – uśmiechnął się chytrze w moją stronę i przepuścił mnie i Cel w drzwiach.
Gdy znajdowaliśmy się już w środku, dokładnie analizowałam każdą rzecz obok siebie.
W domu było ciemno i zimno. Staliśmy w mroku, trzęsąc się z zimna, wydychając kłęby pary. Resztki szarego światła gasły za oknem.
- Tutaj nie ma w ogóle prądu, prawda? – przerwała niezręczną ciszę Cel, spoglądając na blondyna.
Przez moment wszyscy staliśmy w ciszy, ja z siostra zbyt przygnębione by się odezwać. Nie tykał żaden zegar, nie pomrukiwala  żadna lodówka. Panowała tylko pustka martwego miejsca. Niespodziewany bzęk metalu sprawił że podskoczyłam.
- Jezu! – krzyknęłam.
- Przepraszam – powiedziala Celina,stojac koło kominka – Kopnęłam niechcący pogrzebacz. Tu są zapałki – i w tym momencie usłyszałam trzask zapalającej się zapalczej główki.  W mgliwym świetle spostrzegłam drewno ułożone przy kamiennym kominku. A potem zapałka zgasła.
- Zapalmy ogień – powiedziała ochoczo dziewczyna.
- My się tym zajmiemy – powiedział blondyn który od razy znalazł się koło mojej siostry.
- Okej, to my trochę … „Pozwiedzamy” – zaakcentowałam ostatnie słowo które w ogóle nie pasowało do naszej sytuacji. Zwiedzać to ja mogę Paryż, muzeum a nie jakiś opuszczony straszny dom. Aż mnie ciarki przeszły.
Chwyciłam moją siostrę za rękę i kurczowo się jej trzymałam. Udałyśmy się do kuchni .. Przynajmniej tak myślę że to była kuchnia. Znajdowała się tam drewniana podłoga, z szafkami z sosnowych desek i z kuchnią opaloną drewnem. Nad zlewem znajdowała się ręczna pompa do ciągnięcia wody ze studni. Ale to stół przyciągnął moją uwagę. Leżały na nim cztery widelce, stały cztery talerze i cztery szklanki z zamarzniętym mlekiem. Jedzenie ścięło się na talerzach – było to coś ciemnego, grudkowatego i wzgórki zastygłych na kamień tłuczonych ziemniaków.
Podeszłam bliżej i przyjrzałam się tym posiłkom.
- Wygląda jak klopsiki. Jak myślisz który talerz należał do Kubusia Puchatka? – zaśmiała się Celina.
Nie roześmiałam się tylko spojrzałam na nią wrogim spojrzeniem.
- Zostawili tu obiad – stwierdziłam – Nalali sobie mleka,  postawili jedzenie na stole a potem… - umilkłam.
Cel podeszla do okna które było otwarte i zamknęła je jednym ruchem.
- Nie no musi być jakieś wytłumaczenie – odezwałam się – Mogę podać jedno logiczne wylumaczenie dokąd Ci ludzie poszli.
Siostra spojrzała na mnie spod byka.
- Słucham.
- To .. To złe miejsce. Coś się stało z tymi ludźmi. Kto normalny by zostawił otwarte drzwi, okno, obiad …
- Elis, oni mówili że tu mieli być ich znajomi.
- Myślisz, że oni mają jakiś znajomych?! To są źli ludzie, a to jest złe miejsce – złapałam ją mocno za rękę i ścisłam- Wynosmy się stąd dopóki jest jakaś szansa na .. uratowanie nam życia.
- Panikujesz- prychnęła.
- Nie panikuję … Ja tu czuję jakąś dziwną energię. No nie da się tego opisać.
- Okej, pomyślmy racjonalnie co się mogło tutaj stać – Cel skrzyżowała ręcę.
- Ci ludzie nie żyją – usłyszałyśmy głos za sobą.
Szybko się odwróciłyśmy i odskoczyłyśmy krok do tyłu.
- C-co? – wycedziła przez zęby Celina.
- Żartowałem – powiedział z dziwaczym uśmieszkiem blondyn – Chodźcie się ogrzać.
Przełknęłam głośno ślinę i wraz z moja siostrą wróciłyśmy do salonu. Usiadłyśmy na zimnej posadzce i tak trwaliśmy w ciszy. Od czasu do czasu nieznajomi mrukali coś do siebie.
- Gdzie są Wasi znajomi? – zapytałam .
- Kto? – odparł ze zdziwieniem loczek.
- No jak tu przyjechaliśmy to powiedziałeś że są tu Twoi znajomi… Co Cię tak zdziwiło?
- Aaa, no tak. Bo to jest bardziej moja rodzina niż znajomi. Nie mam pojęcia gdzie są, pewnie na polowaniu … Znaczy się na spacerze.
Miałam nadzieję, że to tylko mi się zdawało. Czyżby jego znajomi czy tam pseudo rodzina polowali na zwierzęta? Biedne, niewinne zwierzątka? Bydlaki.
- Jak w ogóle macie na imie? Bo Nawet nie wiemy jak się mamy do Was zwracać.- powiedziałam.
- Faktycznie, wypadło nam to z głowy – zaczął blondyn – Ja jestem Niall a to jest Harry.
- Milo mi … Raczej nam – spojrzałam na Cel – Was poznać – uśmiechnęłam się czule aby załagodzic sytuację – Ja jestem El ..
- Tak Elisabeth i Celina, wiemy – wymamrotał Harry.
- Skąd Wy ..?
- Słyszeliśmy jak się do siebie zwracacie. To nie było trudne domyśleć się jak macie na imie – parskął śmiechem.
- Taa… - westchnęłam – Jestem śpiąca.. Są tu jakieś łóżka? – zapytałam.
- Na górze są pokoje, zaprowadzić Cię?- zaproponował loczek.
- Jasne, byłabym wdzięczna – Nie tak na prawde nie jestem wdzięczna. Boje się tego człowieka i jego dziwacznego przyjaciela.
Podniosłam się z posadzki i zerknęłam na swoją towarzyszkę.
- Cel, a Ty nie idziesz?
- Nie ja jeszcze trochę tu posiedzę.
- Okej, jak wolisz – odparłam zrezygnowana i udałam się z chłopakiem na gorę po schodach.
Mimo wszystko trzymałam się blisko niego. Balam się że coś mnie pociągnie za nogę lub coś w tym stylu. Och, Elis ta Twoja bujna wyobraźnia. Chociaż w horrorach zawsze osoba idąca na kocu pada ofiarą, fuck, fuck, fuck. Chłopak szedł przodem z lampą naftową, al. Płomień oświetlał jedynie moczne stopnie prowadzące w ciemność. Pierwszym pomieszczeniem w którym się zatrzymaliśmy była sypialnia. Zobaczyłam tam duże, drewniane łóżko, starannie posłane. Przy nogach łóżka stała skrzynia z sosnowych desek, na której leżały niebieskie dżinsy. Podeszłam do toaletki i podniosłam zdjecie oprawione w prostą ramkę. Zdjecie przedstawiało mężczyznę, kobietę i dwójkę dzieci- dziewczynek.
- Kto to? – zapytałam Harrego, który usiadł na łóżku.
- Właściciele – odpowiedział.
- To Twoja rodzina? Pozwolili Wam tu mieszkać? Wynajęliście ten dom? – zalałam go falą pytań. Na marne bo na żadne nie uzyskałam odpowiedzi.
- Idziesz w końcu spać czy nie? – zapytał.
- Idę, idę …
Położyłam się na łóżku obok niego i zerknęłam na chłopaka.
- Zimno … - szepnęłam.
- Chcesz koc? – zapytał, przyjaznym głosem.
- Nie … - poprawiłam się na łóżku i usiadłam tak jak o aby mieć dobry widok na jego osobę.
- Stało się coś?
- Tak… Masz piękne oczy – wydukałam wpatrując się w jego tęczówki.
W odpowiedzi chłopak tylko głośno się rozśmiał.
- Idź spać Elis.
Złapałam go za ręke nie spuszczając z niego wzroku.
- Zaczekasz aż zasnę? Proszę … tu jest strasznie – przeleciałam wzrokiem po pokoju w którym panowała ciemność a jedynym oświetleniem była lampka chłopaka.
- Dobrze, kładź się.- uśmiechnął się.
Położyłam się i wciąż trzymałam jego dłoń. Jego dłonie były takie gładkie i delikatne jak aksamit. To właśnie wtedy zobaczyłam w nim coś niezwykłego. Nie tak jak dotychczas mordercę, kogoś kto chce mnie uprowadzić, zgwałcić tylko kogoś innego. Nie da się tego tak po prostu opisać … Zatraciłam się w moich rozmyślaniach i zasnęłam.



 _________________________________________________
Już jest 2 rozdział!
Przepraszam, ze tyle musieliście czekać ale mam strasznie dużo pracy, szkoła zaległe testy i wgl. 
Ale mniejsza. Jak Wam przypadł do gustu ten rozdział?
Nie czytałam go w całości wiec mogą być błędy stylistyczne i wgl  więc nie bijcie mnie! ;D
Zawiesiłam dziś total-eclipse-of-the-heart.blog.pl ale założę nowy blog, może nawet dzisiaj bo mam genialny pomysł awwwwwww :D
Liczę na Wasze komentarze bo każdy komentarz coraz bardziej motywuje mnie do pisania! <3

Wszelkie pytania kierujcie tu http://ask.fm/karry1d

środa, 27 lutego 2013

Rozdział 1

 " Tam gdzie diabeł mówi 'dobranoc'"

- Macie wszystko? - zapytała mama stojąca w progu.
- Wydaje mi się, że tak ... Znaczy się ja mam wszystko na pewno - odpowiedziała Celina - A Ty? - zwróciła się do mnie.
- Taa, chyba mam wszystko - odparłam bez entuzjazmu - Mamo - podeszłam do rodzicielki - Nie muszę tam jechać, nie chcę.
Kobieta tylko cicho westchnęła.
- Jedź, odpoczniesz sobie od tego wszystkiego. To ostatnie dni wakacji. Wykorzystaj je jakoś. - powiedziała spokojnym tonem po czym pocałowała mnie w czoło - Bawcie się dobrze.
Zrezygnowana wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera i zapięłam pasy.
- Jedźcie ostrożnie! - krzyknęła mama , gdy moja siostra zasiadała na miejscu kierowcy.
Ruszyłyśmy. Założyłam słuchawki od iPoda i wpatrywałam się w okno, tym samym ignorując siostrę. Jak na złość zaczął padać deszcz. Wycieraczki przesuwały się z jednej strony na drugą, z trudem odgarniając padającą ciecz.
- Elis ... - szturchnęłą mnie Celina.
- Hmm ? - niechetnie ściągnęłam jedną słuchawkę i spojrzałam na nią.
- Kiedyś się świetnie dogadywałyśmy, a teraz ... Nawet nie chcesz jechać ze mną na wakacje - mówiła, nie spuszczajac wzroku z jezdni.
- Dalej się świetnie dogadujemy - powiedziałam bez przekonania .
- Sama w to chyba nie wierzysz. Masz jakieś problemy czy coś? Jestem Twoją siostrą, możesz mi przecież zaufać.
- Wiem, gdyby coś się działo możesz być pewna że będziesz jako pierwsza wiedziała - obdarowałam blondynkę ciepłym spojrzeniem i ponownie włożyłam słuchawke do ucha zatapiajac się w rytmie mojej ulubionej piosenki "Stay" Rihanny.
- Elis ... - znowu poczułąm szturchnięcie.
- Co znowu?
- Sprawdzałaś prognozę pogody?
- Tak, będzie padał deszcz, co raczej nie jest żadną nowością w Londynie - wywróciłam oczami.
- Lola mówi że o 17 będziemy na miejscu - powiedziała triumfalnie Celina.
- Kim jest Lola?! - spojrzałam na nią z lekkim przerażeniem w oczach.
Bałam się że mamy jakiegoś nieproszonego gościa na pokładzie lub co gorsza moja siostra dostała na łeb ...
Dziewczyna wskazała palcem na przenosny GPS, który zamocowany był na desce rozdzielczej.
- Elis, poznaj Lolę.
- Jesteś nienormalna - zaśmiałam się.
Resztę czasu jechałyśmy w milczeniu. Co jakiś czas blondynka próbowała nawiazać ze mną jakiś kontakr ale jak widać bez skutku. Po godzinie jazdy zobaczyłyśmy tablicę : Ostatnia szansa na zatankowanie.
- Zatrzymujemy się? - zapytałam.
- Nie, mamy prawie pełen bak , a chcę dojechać przed zmierzchem.
W pewnym momencie odezwała się "Lola". To chore że nawet ja zaczęłam nazywać to urządzenie po  imieniu.
- "Skrec w lewo na następnym rozwidleniu dróg".
Zrobiłyśmy tak jak Lola nakazała. Oparłam głowę o szybę i zasnęłam.


- Elis! - ponownie poczułam szturchanie na swojej ręce.
- Co do cholery?! - powiedziałam, patrząc ze złością na siostrę.
- Musieliśmy źle skręcić - uznała Celina.
Deszcz padał jeszcze gęstszy niż wcześniej .
- Bo Ty musisz słuchać jakiegoś głupiego GPSa - burknęłam pod nosem.
- Ja tylko zaprogramowałam ją na najprostszą trasę i według niej to tędy .. a ona się jeszcze nigdy nie pomyliła .
- Daleko jesteśmy od tego rozwidlenia ? - zapytałam.
- No z jakieś ... - zastanowila się - z jakieś 60 km.
- I jakieś 30 km temu się nie zaorientowałaś że jedziemy złą drogą?! - wrzasnęłam.
- Nie zwróciłam uwagi, że nikt nie jedzie tą drogą! Gdybyś nie spała może prędzej byś to zauważyła więc nie drzyj się na mnie - Celina również podniosła ton.
- Dobra nie kłóćmy się ... - westchnęłam cicho - Masz jakąś mapę?
- Nie..
- No to cudownie ... Zawracamy.
- Nie! Dojechałyśmy już tak daleko. To pewnie droga prywatna i dlatego nikt tu nie jeździ .. - mówiła spokojnym głosem moja siostra, dalej bacznie przyglądając się drodze.
- Nie zachowuj się jak dziecko! Zawracamy i tyle, nie chcę tu utknąć pośrodku jakiegoś lasu. Poza tym robi się ciemno.
- Jedziemy przed siebie i tyle. Gdzieś tu musi być jakaś stacja benzynowa czy ... no cokolwiek! - powiedziała zrozpaczonym głosem.
- Zawróć proszę - chwyciłam ręką kierownicę.
- Weź te ręce! - krzyknęła i nagle poczułam jakby droga się pod nami zapadała.
Cel stracila panowanie nad samochodem w  skutku czego wpadłyśmy do rowu, a ja wpadłam swoim bezwładnym ciałem wpadłam na drzwiczki.
- Jezu! - krzyknęłam - Co Ty do cholery wyprawiasz?!
Zdałam sobie sprawę, że samochód prawie położył się na boku.
- Szlag! - wrzasnęła blondynka i wcisnęła pedał gazu, silnik zawył. Wrzuciła wsteczny i próbowała cofnąć. Samochód przemieścił się o kilka centymetrów, zatrząsł się i stanął. Koła znów buksowały w miejscu.
- Spróbuj rozkołysać go w przód i w tył - poradziłam, zachowując stoicki spokój.
- Właśnie usiłuję to zrobić, gdybyś nie zauważyła! - odparła Cel.
- Dobra stój - położyłam dłoń na jej dłoni - Zadzwonimy po pomoc i tyle. Sprowadzimy samochód holem i pojedziemy dalej. - zaproponowałam i sięgnęłam po telefon - będziemy miały o czym opowiadać w szkole- zaśmiałam się nerwowo i zmarszczyłam czoło- Masz zasięg?
- To znaczy że nie masz zasięgu? - zapytała Celina.
- Czy możesz po prostu sprawdzić czy masz zasięg? - powiedziałam spokojnie.
Blondynka wyciągnęła telefon z torebki i chwyciła telefon do ręki.
- Zero - westchnęła ciężko.
- No to utknęliśmy tutaj - schowałam twarz w dłoniach i spojrzałam przez szybę - Ściemnia się i ... Robi zimno.- odwróciłam się do tyłu i chwyciłam w rękę bluzę która leżała luzem na tylnym siedzeniu.
- Poradzimy sobie - powiedziała Cel w przypływie entuzjazmu.
- Cicho .. - powiedziałam szeptem i położyłam palec na swoich ustach.
Albo mi się zdawało albo po prostu słyszałam warkot silnika. Nie myliłam się! Zauważyłam światła które oświetlały drogę.
- Wyjdź szybko i zatrzym ten samochód! Powiedz że potrzebujemy pomocy! - krzyknęłam.
Celina zgodnie z moim rozkazem wyszła górą przez okno i wpadła biegiem na szosę. Samochód się zatrzymał a ona podeszła do szyby od strony pasażera. Nie słyszałam o czym rozmawiają ale bardzo przy tym gestykulowała i wskazała palcem na mnie. Zauważyłam, że drzwi kierowcy i pasażera otwierają się a z samochodu wychodzi dwóch młodych i postawnych mężczyzn. Jeden z nich miał około 180 cm wzrostu, miodową karnację i burzę loków a głowie. Drugi natomiast był blondynem i miał włosy postawione ku górze. On natomiast miał bardzo jasną karnację.
- Wszystko okej? - zapytał brunet , zwracając sie do mnie przez drzwi uchylone od strony kierowcy.
- Tak - odparłam niepewnie i odgarnęłam włosy opadajace na moje czoło do tyłu.
- Chodź, pomożemy Ci wyjść - chłopak wyciągnął reke w moim kierunku a ja szybko ją złapałam. Zauważyłam że kiedy go dotknęłam wzdrygnął się delikatnie.Podciągnął mnie mocno ku górze i już po chwili znajdowałam się na świeżym powietrzu.
- Dziękuję - wyszeptałam i podeszłam do siostry.
- Nie wiecie gdzie można się tu zatrzymać? Daleko jest do najbliższej wioski?- Celina zapytała blondyna.
- Nie, wioska znajduje się jakieś 5 km stad- odparł - My Was zawieziemy, jeśli chcecie.
Na twarzy szatyna można było zauważyć chytry uśmieszek, prawie niewidoczny.
- To nie jest dobry pomysł ... - odwróciłam się tyłem do chłopaków i szepnęłam na ucho siostrze.
- Nikt inny tutaj nie przejeżdża, to droga zamknięta - powiedział blondyn, jakby chciał nas nakłonić do jazdy z nimi.
- Elis, nie mamy wyjścia ... - spojrzala na mnie zrezygnowana - Zadzwonimy tam po jakąś pomoc , jutro wrócimy do domu - uśmiechnęła się do mnie ciepło- To my tylko weźmiemy te najpotrzebniejsze rzeczy , a jutro po drodze wrócimy po resztę.
Tym samym wraz z Cel podeszłyśmy do samochodu i zaczęłyśmy wyciągać z walizek ciuchy i rzeczy, które mogą nam się przydać.
- Nie podobają mi się oni.. - powiedziałam wypakowujac ciuchy z walizek
- Co Ty gadasz? Przystojni są- odpowiedziała Celina uśmiechając się w stronę chłopaków.
- Nie o to mi chodzi! Są jacyś... Dziwni. Czuje to.
- Elis... - stanęła na przeciwko mnie z grubym swetrem w ręku - Naoglądałaś się za dużo filmów. - stuknęła mnie wskazującym palcem w czoło.
Mam jakieś złe przeczucie ... Chociaż może moja siostra ma racje? Może po prostu mam bujną wyobraźnię? Czas pokaże ...



________________________________________________________________________
Od autorki:
Macie 1 rozdział, uhu!
Wiem, że trochę do dupy ale nie miałam czasu żeby go przeczytać i zredagować, dlatego z góry przepraszam za błędy :)
Czekam na Wasze opinie w komentarzach i na ASKU! <3

Prolog

 "Witamy w piekle"


Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak chcielibyście umrzeć? To pytanie retoryczne. Wiadomo, że kiedy jest się młodym nie myśli się o takich rzeczach. Liczą się chłopacy, imprezy, alkohol ... Ja również nie myślałam o śmierci. Mimo wszystko przychodzi taki czas kiedy trzeba  o tym pomyśleć i jesteśmy do tego zmuszeni.
A co kiedy patrzysz w oczy pełne miłości i wiesz, że ta osoba chce Cię zabić?  Jednocześnie widzisz w nich ochotę na pożarcie, pogrzebanie żywcem lub zostawieniem na pastwę losu.
Wszystko przez ten  pechowy wyjazd... Teraz z perspektywy czasu zastanawiam się jakby wyglądało moje życie. Pewnie byłabym dalej beztroską nastolatką z tysiącem problemów ... A kim jestem? Sama nie znam odpowiedzi na to pytanie ... Gdyby to wszystko się nie wydarzyło nie poznałabym Go, a to jeden jedyny plus jaki spotkał mnie w ostatnim czasie ... Mimo ceny jaką miałabym zapłaciłam za to co przeżyłam.
Nie jestem zbyt pewna, jak się z tym wszystkim czuję.W sposobie w jaki się porusza jest coś, co sprawia, że czuję się jakbym nie potrafiła żyć bez Niego. I to pochłania mnie całą, to moje przekleństwo



"Trudno jest się dowiedzieć, które z nas spada na dno ... "




______________________________________________________
Od autorki:
To dopiero prolog... Krótki, wiem ale to dlatego że od razu chcę zabrać się do pisania rozdziału który Was na pewno zaskoczy, nie spodziewacie cię tego :) 
Nie będzie to kolejne marne opowiadanie stworzone na podobieństwo "Zmierzchu".
Tu możecie zadawać mi wszelkie pytania.

<3

niedziela, 24 lutego 2013

Bohaterowie

Elisabeth McCartney, ur. 27.09.1995r.

 "Sama myśl, że on mógłby mnie zabić pociąga mnie w nim jeszcze bardziej."

 Harry Styles, ur. 01.02.1898r.

 "Jest taka naiwna, ma nadzieje na wielką miłość, w zamian dostanie wieczne potępienie."


Celina McCartney, ur. 14.07.1996r.

"Moja siostra wpakowała się w kłopoty. Czuję to. Jeszcze nie wiem jakie ale zamierzam się tego dowiedzieć."


 Louis Tomlinson, ur. 24.12.1856r.

"Lubię takie młode, bezradne ofiary jak ona."


 Eleonor Calder, ur. 12.03.1876r.

"Ta młoda działa na mnie jak płachta na byka! Nie mogę się doczekać kiedy jej skosztuję."


 Danielle Peazer, ur. 19.04.1908r.

"Zadarła z niewłaściwymi osobami, teraz zobaczy jak się kończą takie znajomości."

 Liam Payne, ur. 29.08.1890r.

"Naiwne z niej stworzenie.Obcy są źli."

 Perrie Edwards, ur. 08.12.1933r.

"Lubię ją, ale co z tego skoro tak bardzo się różnimy?"


Niall Horan, ur. 19.09.1900r.

"Szkoda mi jej, ale niech sobie radzi skoro sama chciała wchodzić w to bagno."

Zayn Malik, ur. 12.01.1890 r.

"Jesteśmy potworami. Maszynami do zabijania."



_______________________________________

No to mamy już przedstawienie postaci! :)
Akcja będzie się rozgrywała w zawrotnym tempie.
Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jeden samotny komentarz pod tą notką! :D
Zapraszam Was do zadawania mi pytań na  http://ask.fm/karry1d <3