Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 2



Jechaliśmy w ciszy samochodem z chłopakami, którzy wydają mi się co najmniej dziwni.
Miałam jakieś dziwne przeczucie, wiadomo mogłam się mylić ale skąd oni się tak nagle pojawili? Nie dawało mi to pokoju, musiałam się o to zapytać.
- Skąd wiedzieliście, że tu jesteśmy? Nikt nie jeździ tą drogą, to droga prywatna – powiedziałam spoglądając na półprofil bruneta.
Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek, który skierował do blondyna.
- Czuć Was na kilometr. Tak racja to droga prywatna która należy do nas – odpowiedział.
- Czuć? – zmarszczyłam czoło- Do Was?
- Było Was po prostu słychać. Swoją drogą macie szczęście, że jechaliśmy tu inaczej nie wiadomo co by się z Wami stało.
- Dajesz mi do zrozumienia, że jest tutaj … niebezpiecznie?
- W sumie, delikatnie mówiąc to można to tak nazwać. A Czy Ty w ogóle musisz zadawać tyle pytań? – odwrócił twarz w moją stronę i powiedział stanowczym tonem.
- Nie no spoko, już się zamykam – opadłam na oparcie fotela i zerknęłam na Celine, która bacznie wpatrywała się w krajobraz za szybą.
- Co pisze na tym znaku? – zapytała Cel, wskazując na znak drogowy który właśnie mijaliśmy.
- Dolina Gerritsen – odparł blondyn.
- To tutaj mieszkacie?
- Taa ..- brunet wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
Poszłam w ślady siostry i również zaczęłam patrzeć za szybę. Wpatrywałam się w doline w która właśnie wjechaliśmy. Patrzyłam na dachy co najmniej tuzina domków. Z zadnego komina nie unosił się dym.
- Nie widzę żadnych oznak życia – szepnęłam do siostry , która mnie zignorowała.
Nagle poczułam jak samochód się zatrzymuje.
- Dotarliśmy – powiedział blondyn po czym wyszedł z samochodu.
Wraz z siostrą zrobiliśmy to samo. Stałyśmy w gęstniejącym mroku,  stały tam też dwa rzędy identycznych domków, ciche i ciemne. Wszystkie miały spadziste dachy, takie same dobudowane garaże, ganki, a nawet wahadłowe drzwi prowadzące na werandy. I taką samą liczbę okien. Budynki wyglądały jak upiornie doskonałe klony.
- Nie widzę tu linii energetycznych – powiedziała Cel, marszcząc czoło – To znaczy że nie będę mogła naładować iPoda – na jej twarzy malował się grymas małego dziecka.
- To jest Twój największy problem w tej chwili? – popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
W głowie mi się nie mieściło to wszystko. Mam siostrę idiotkę, czy jak ?
- Jest tu .. Ktoś jeszcze? – zapytałam po dłuższej ciszy blondyna, który uśmiechnął się znacząco do Kędzierzawego.
- Wiesz… - zaczął – Jakby to powiedzieć, nie ma tu żywej duszy. Pomijając naszych znajomych. Chodźcie – zachęcił nas gestem ręki zbliżając się do pierwszego domku, w panowala egipska ciemność.
- Nie no .. Ja chyba zostanę – oparłam się o samochód i spojrzałam na siostrę która szła za chłopakami.
- No przestań – odwróciła się w moją stronę – Nikt nie będzie zamarzał tu na śmierć – dodała.
Rozejrzałam się jeszcze raz, rzuciłam chłodne spojrzenie na moją siostrę i ruszyłam w jej kierunku. Weszliśmy, głośno tupiąc na schody przeszklonego ganku i Kędzierzawy uderzył kilka razy w drzwi. Odczekał kilka sekund i znowu walnął. Jedynym dźwiękiem bło skrzypienie huśtawki stojącej na ganku z siedzeniem które huśtało się przez wiatr.
- Mhm.. podobno są tu Wasi znajomi – westchnęłam – No i gdzie oni są? – rozejrzałam się na drogę – Halo?! Zawołałam – Jest tu kto? – mój głos odbił się echem, od okolicznych gór, i ucichł – Przychodzimy w pokoju – krzyknęłam – I mamy ze sobą karty kredytowe – wskazałam  palcem na torbę którą miałam przewieszoną na ramieniu.
- Elis, idiotko – powiedziała ze śmiechem Cel i klepnęła mnie w ramie.
- No co? – zmarszczyłam delikatnie czoło i spojrzałam na chłopaka w loczkach – Skoro ich tu nie ma to się włam.
Chłopak przekręcił gałkę i drzwi się otworzyły na oścież. Spojrzał na mnie i na moją siostrę.
- Panie przodem – uśmiechnął się chytrze w moją stronę i przepuścił mnie i Cel w drzwiach.
Gdy znajdowaliśmy się już w środku, dokładnie analizowałam każdą rzecz obok siebie.
W domu było ciemno i zimno. Staliśmy w mroku, trzęsąc się z zimna, wydychając kłęby pary. Resztki szarego światła gasły za oknem.
- Tutaj nie ma w ogóle prądu, prawda? – przerwała niezręczną ciszę Cel, spoglądając na blondyna.
Przez moment wszyscy staliśmy w ciszy, ja z siostra zbyt przygnębione by się odezwać. Nie tykał żaden zegar, nie pomrukiwala  żadna lodówka. Panowała tylko pustka martwego miejsca. Niespodziewany bzęk metalu sprawił że podskoczyłam.
- Jezu! – krzyknęłam.
- Przepraszam – powiedziala Celina,stojac koło kominka – Kopnęłam niechcący pogrzebacz. Tu są zapałki – i w tym momencie usłyszałam trzask zapalającej się zapalczej główki.  W mgliwym świetle spostrzegłam drewno ułożone przy kamiennym kominku. A potem zapałka zgasła.
- Zapalmy ogień – powiedziała ochoczo dziewczyna.
- My się tym zajmiemy – powiedział blondyn który od razy znalazł się koło mojej siostry.
- Okej, to my trochę … „Pozwiedzamy” – zaakcentowałam ostatnie słowo które w ogóle nie pasowało do naszej sytuacji. Zwiedzać to ja mogę Paryż, muzeum a nie jakiś opuszczony straszny dom. Aż mnie ciarki przeszły.
Chwyciłam moją siostrę za rękę i kurczowo się jej trzymałam. Udałyśmy się do kuchni .. Przynajmniej tak myślę że to była kuchnia. Znajdowała się tam drewniana podłoga, z szafkami z sosnowych desek i z kuchnią opaloną drewnem. Nad zlewem znajdowała się ręczna pompa do ciągnięcia wody ze studni. Ale to stół przyciągnął moją uwagę. Leżały na nim cztery widelce, stały cztery talerze i cztery szklanki z zamarzniętym mlekiem. Jedzenie ścięło się na talerzach – było to coś ciemnego, grudkowatego i wzgórki zastygłych na kamień tłuczonych ziemniaków.
Podeszłam bliżej i przyjrzałam się tym posiłkom.
- Wygląda jak klopsiki. Jak myślisz który talerz należał do Kubusia Puchatka? – zaśmiała się Celina.
Nie roześmiałam się tylko spojrzałam na nią wrogim spojrzeniem.
- Zostawili tu obiad – stwierdziłam – Nalali sobie mleka,  postawili jedzenie na stole a potem… - umilkłam.
Cel podeszla do okna które było otwarte i zamknęła je jednym ruchem.
- Nie no musi być jakieś wytłumaczenie – odezwałam się – Mogę podać jedno logiczne wylumaczenie dokąd Ci ludzie poszli.
Siostra spojrzała na mnie spod byka.
- Słucham.
- To .. To złe miejsce. Coś się stało z tymi ludźmi. Kto normalny by zostawił otwarte drzwi, okno, obiad …
- Elis, oni mówili że tu mieli być ich znajomi.
- Myślisz, że oni mają jakiś znajomych?! To są źli ludzie, a to jest złe miejsce – złapałam ją mocno za rękę i ścisłam- Wynosmy się stąd dopóki jest jakaś szansa na .. uratowanie nam życia.
- Panikujesz- prychnęła.
- Nie panikuję … Ja tu czuję jakąś dziwną energię. No nie da się tego opisać.
- Okej, pomyślmy racjonalnie co się mogło tutaj stać – Cel skrzyżowała ręcę.
- Ci ludzie nie żyją – usłyszałyśmy głos za sobą.
Szybko się odwróciłyśmy i odskoczyłyśmy krok do tyłu.
- C-co? – wycedziła przez zęby Celina.
- Żartowałem – powiedział z dziwaczym uśmieszkiem blondyn – Chodźcie się ogrzać.
Przełknęłam głośno ślinę i wraz z moja siostrą wróciłyśmy do salonu. Usiadłyśmy na zimnej posadzce i tak trwaliśmy w ciszy. Od czasu do czasu nieznajomi mrukali coś do siebie.
- Gdzie są Wasi znajomi? – zapytałam .
- Kto? – odparł ze zdziwieniem loczek.
- No jak tu przyjechaliśmy to powiedziałeś że są tu Twoi znajomi… Co Cię tak zdziwiło?
- Aaa, no tak. Bo to jest bardziej moja rodzina niż znajomi. Nie mam pojęcia gdzie są, pewnie na polowaniu … Znaczy się na spacerze.
Miałam nadzieję, że to tylko mi się zdawało. Czyżby jego znajomi czy tam pseudo rodzina polowali na zwierzęta? Biedne, niewinne zwierzątka? Bydlaki.
- Jak w ogóle macie na imie? Bo Nawet nie wiemy jak się mamy do Was zwracać.- powiedziałam.
- Faktycznie, wypadło nam to z głowy – zaczął blondyn – Ja jestem Niall a to jest Harry.
- Milo mi … Raczej nam – spojrzałam na Cel – Was poznać – uśmiechnęłam się czule aby załagodzic sytuację – Ja jestem El ..
- Tak Elisabeth i Celina, wiemy – wymamrotał Harry.
- Skąd Wy ..?
- Słyszeliśmy jak się do siebie zwracacie. To nie było trudne domyśleć się jak macie na imie – parskął śmiechem.
- Taa… - westchnęłam – Jestem śpiąca.. Są tu jakieś łóżka? – zapytałam.
- Na górze są pokoje, zaprowadzić Cię?- zaproponował loczek.
- Jasne, byłabym wdzięczna – Nie tak na prawde nie jestem wdzięczna. Boje się tego człowieka i jego dziwacznego przyjaciela.
Podniosłam się z posadzki i zerknęłam na swoją towarzyszkę.
- Cel, a Ty nie idziesz?
- Nie ja jeszcze trochę tu posiedzę.
- Okej, jak wolisz – odparłam zrezygnowana i udałam się z chłopakiem na gorę po schodach.
Mimo wszystko trzymałam się blisko niego. Balam się że coś mnie pociągnie za nogę lub coś w tym stylu. Och, Elis ta Twoja bujna wyobraźnia. Chociaż w horrorach zawsze osoba idąca na kocu pada ofiarą, fuck, fuck, fuck. Chłopak szedł przodem z lampą naftową, al. Płomień oświetlał jedynie moczne stopnie prowadzące w ciemność. Pierwszym pomieszczeniem w którym się zatrzymaliśmy była sypialnia. Zobaczyłam tam duże, drewniane łóżko, starannie posłane. Przy nogach łóżka stała skrzynia z sosnowych desek, na której leżały niebieskie dżinsy. Podeszłam do toaletki i podniosłam zdjecie oprawione w prostą ramkę. Zdjecie przedstawiało mężczyznę, kobietę i dwójkę dzieci- dziewczynek.
- Kto to? – zapytałam Harrego, który usiadł na łóżku.
- Właściciele – odpowiedział.
- To Twoja rodzina? Pozwolili Wam tu mieszkać? Wynajęliście ten dom? – zalałam go falą pytań. Na marne bo na żadne nie uzyskałam odpowiedzi.
- Idziesz w końcu spać czy nie? – zapytał.
- Idę, idę …
Położyłam się na łóżku obok niego i zerknęłam na chłopaka.
- Zimno … - szepnęłam.
- Chcesz koc? – zapytał, przyjaznym głosem.
- Nie … - poprawiłam się na łóżku i usiadłam tak jak o aby mieć dobry widok na jego osobę.
- Stało się coś?
- Tak… Masz piękne oczy – wydukałam wpatrując się w jego tęczówki.
W odpowiedzi chłopak tylko głośno się rozśmiał.
- Idź spać Elis.
Złapałam go za ręke nie spuszczając z niego wzroku.
- Zaczekasz aż zasnę? Proszę … tu jest strasznie – przeleciałam wzrokiem po pokoju w którym panowała ciemność a jedynym oświetleniem była lampka chłopaka.
- Dobrze, kładź się.- uśmiechnął się.
Położyłam się i wciąż trzymałam jego dłoń. Jego dłonie były takie gładkie i delikatne jak aksamit. To właśnie wtedy zobaczyłam w nim coś niezwykłego. Nie tak jak dotychczas mordercę, kogoś kto chce mnie uprowadzić, zgwałcić tylko kogoś innego. Nie da się tego tak po prostu opisać … Zatraciłam się w moich rozmyślaniach i zasnęłam.



 _________________________________________________
Już jest 2 rozdział!
Przepraszam, ze tyle musieliście czekać ale mam strasznie dużo pracy, szkoła zaległe testy i wgl. 
Ale mniejsza. Jak Wam przypadł do gustu ten rozdział?
Nie czytałam go w całości wiec mogą być błędy stylistyczne i wgl  więc nie bijcie mnie! ;D
Zawiesiłam dziś total-eclipse-of-the-heart.blog.pl ale założę nowy blog, może nawet dzisiaj bo mam genialny pomysł awwwwwww :D
Liczę na Wasze komentarze bo każdy komentarz coraz bardziej motywuje mnie do pisania! <3

Wszelkie pytania kierujcie tu http://ask.fm/karry1d

12 komentarzy:

  1. Superr!♥
    Ale będziesz pisać dlej tego bloga co nie >?

    OdpowiedzUsuń
  2. PIsz szybko. Rozdział super niemoge sie doczekac nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz szybko. Rozdział super, niemoge sie doczekac nastepnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy bedzie nastepny? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mraśnyy...
    Znaczy nie taki do końca, bo nie było słodziutko tylko tak... tajemniczo.
    Cholernie ciekawi mnie po co chłopcy zabrali dziewczyny.
    Bo chyba nie uśmiercisz ich w sposób okrutny, nie?

    A tak wgl to nominowałam cię do VBA.
    Reguły znajdziesz u mnie:
    i-always-dream-can-come-true.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział pisz next szybko
    Przy okazji polecam sw blog ---> http://thedarksidelife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy następny?? Czekam !

    OdpowiedzUsuń