Jechaliśmy w ciszy samochodem z chłopakami, którzy wydają mi
się co najmniej dziwni.
Miałam jakieś dziwne przeczucie, wiadomo mogłam się mylić
ale skąd oni się tak nagle pojawili? Nie dawało mi to pokoju, musiałam się o to
zapytać.
- Skąd wiedzieliście, że tu jesteśmy? Nikt nie jeździ tą
drogą, to droga prywatna – powiedziałam spoglądając na półprofil bruneta.
Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek, który skierował
do blondyna.
- Czuć Was na kilometr. Tak racja to droga prywatna która
należy do nas – odpowiedział.
- Czuć? – zmarszczyłam czoło- Do Was?
- Było Was po prostu słychać. Swoją drogą macie szczęście,
że jechaliśmy tu inaczej nie wiadomo co by się z Wami stało.
- Dajesz mi do zrozumienia, że jest tutaj … niebezpiecznie?
- W sumie, delikatnie mówiąc to można to tak nazwać. A Czy
Ty w ogóle musisz zadawać tyle pytań? – odwrócił twarz w moją stronę i
powiedział stanowczym tonem.
- Nie no spoko, już się zamykam – opadłam na oparcie fotela
i zerknęłam na Celine, która bacznie wpatrywała się w krajobraz za szybą.
- Co pisze na tym znaku? – zapytała Cel, wskazując na znak
drogowy który właśnie mijaliśmy.
- Dolina Gerritsen – odparł blondyn.
- To tutaj mieszkacie?
- Taa ..- brunet wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
Poszłam w ślady siostry i również zaczęłam patrzeć za szybę.
Wpatrywałam się w doline w która właśnie wjechaliśmy. Patrzyłam na dachy co
najmniej tuzina domków. Z zadnego komina nie unosił się dym.
- Nie widzę żadnych oznak życia – szepnęłam do siostry ,
która mnie zignorowała.
Nagle poczułam jak samochód się zatrzymuje.
- Dotarliśmy – powiedział blondyn po czym wyszedł z
samochodu.
Wraz z siostrą zrobiliśmy to samo. Stałyśmy w gęstniejącym
mroku, stały tam też dwa rzędy
identycznych domków, ciche i ciemne. Wszystkie miały spadziste dachy, takie
same dobudowane garaże, ganki, a nawet wahadłowe drzwi prowadzące na werandy. I
taką samą liczbę okien. Budynki wyglądały jak upiornie doskonałe klony.
- Nie widzę tu linii energetycznych – powiedziała Cel,
marszcząc czoło – To znaczy że nie będę mogła naładować iPoda – na jej twarzy
malował się grymas małego dziecka.
- To jest Twój największy problem w tej chwili? –
popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
W głowie mi się nie mieściło to wszystko. Mam siostrę
idiotkę, czy jak ?
- Jest tu .. Ktoś jeszcze? – zapytałam po dłuższej ciszy
blondyna, który uśmiechnął się znacząco do Kędzierzawego.
- Wiesz… - zaczął – Jakby to powiedzieć, nie ma tu żywej
duszy. Pomijając naszych znajomych. Chodźcie – zachęcił nas gestem ręki
zbliżając się do pierwszego domku, w panowala egipska ciemność.
- Nie no .. Ja chyba zostanę – oparłam się o samochód i
spojrzałam na siostrę która szła za chłopakami.
- No przestań – odwróciła się w moją stronę – Nikt nie
będzie zamarzał tu na śmierć – dodała.
Rozejrzałam się jeszcze raz, rzuciłam chłodne spojrzenie na
moją siostrę i ruszyłam w jej kierunku. Weszliśmy, głośno tupiąc na schody
przeszklonego ganku i Kędzierzawy uderzył kilka razy w drzwi. Odczekał kilka
sekund i znowu walnął. Jedynym dźwiękiem bło skrzypienie huśtawki stojącej na
ganku z siedzeniem które huśtało się przez wiatr.
- Mhm.. podobno są tu Wasi znajomi – westchnęłam – No i
gdzie oni są? – rozejrzałam się na drogę – Halo?! Zawołałam – Jest tu kto? –
mój głos odbił się echem, od okolicznych gór, i ucichł – Przychodzimy w pokoju
– krzyknęłam – I mamy ze sobą karty kredytowe – wskazałam palcem na torbę którą miałam przewieszoną na
ramieniu.
- Elis, idiotko – powiedziała ze śmiechem Cel i klepnęła
mnie w ramie.
- No co? – zmarszczyłam delikatnie czoło i spojrzałam na
chłopaka w loczkach – Skoro ich tu nie ma to się włam.
Chłopak przekręcił gałkę i drzwi się otworzyły na oścież.
Spojrzał na mnie i na moją siostrę.
- Panie przodem – uśmiechnął się chytrze w moją stronę i
przepuścił mnie i Cel w drzwiach.
Gdy znajdowaliśmy się już w środku, dokładnie analizowałam
każdą rzecz obok siebie.
W domu było ciemno i zimno. Staliśmy w mroku, trzęsąc się z
zimna, wydychając kłęby pary. Resztki szarego światła gasły za oknem.
- Tutaj nie ma w ogóle prądu, prawda? – przerwała niezręczną
ciszę Cel, spoglądając na blondyna.
Przez moment wszyscy staliśmy w ciszy, ja z siostra zbyt
przygnębione by się odezwać. Nie tykał żaden zegar, nie pomrukiwala żadna lodówka. Panowała tylko pustka martwego
miejsca. Niespodziewany bzęk metalu sprawił że podskoczyłam.
- Jezu! – krzyknęłam.
- Przepraszam – powiedziala Celina,stojac koło kominka –
Kopnęłam niechcący pogrzebacz. Tu są zapałki – i w tym momencie usłyszałam
trzask zapalającej się zapalczej główki.
W mgliwym świetle spostrzegłam drewno ułożone przy kamiennym kominku. A
potem zapałka zgasła.
- Zapalmy ogień – powiedziała ochoczo dziewczyna.
- My się tym zajmiemy – powiedział blondyn który od razy
znalazł się koło mojej siostry.
- Okej, to my trochę … „Pozwiedzamy” – zaakcentowałam ostatnie
słowo które w ogóle nie pasowało do naszej sytuacji. Zwiedzać to ja mogę Paryż,
muzeum a nie jakiś opuszczony straszny dom. Aż mnie ciarki przeszły.
Chwyciłam moją siostrę za rękę i kurczowo się jej trzymałam.
Udałyśmy się do kuchni .. Przynajmniej tak myślę że to była kuchnia. Znajdowała
się tam drewniana podłoga, z szafkami z sosnowych desek i z kuchnią opaloną
drewnem. Nad zlewem znajdowała się ręczna pompa do ciągnięcia wody ze studni.
Ale to stół przyciągnął moją uwagę. Leżały na nim cztery widelce, stały cztery
talerze i cztery szklanki z zamarzniętym mlekiem. Jedzenie ścięło się na
talerzach – było to coś ciemnego, grudkowatego i wzgórki zastygłych na kamień
tłuczonych ziemniaków.
Podeszłam bliżej i przyjrzałam się tym posiłkom.
- Wygląda jak klopsiki. Jak myślisz który talerz należał do
Kubusia Puchatka? – zaśmiała się Celina.
Nie roześmiałam się tylko spojrzałam na nią wrogim
spojrzeniem.
- Zostawili tu obiad – stwierdziłam – Nalali sobie
mleka, postawili jedzenie na stole a
potem… - umilkłam.
Cel podeszla do okna które było otwarte i zamknęła je jednym
ruchem.
- Nie no musi być jakieś wytłumaczenie – odezwałam się –
Mogę podać jedno logiczne wylumaczenie dokąd Ci ludzie poszli.
Siostra spojrzała na mnie spod byka.
- Słucham.
- To .. To złe miejsce. Coś się stało z tymi ludźmi. Kto
normalny by zostawił otwarte drzwi, okno, obiad …
- Elis, oni mówili że tu mieli być ich znajomi.
- Myślisz, że oni mają jakiś znajomych?! To są źli ludzie, a
to jest złe miejsce – złapałam ją mocno za rękę i ścisłam- Wynosmy się stąd
dopóki jest jakaś szansa na .. uratowanie nam życia.
- Panikujesz- prychnęła.
- Nie panikuję … Ja tu czuję jakąś dziwną energię. No nie da
się tego opisać.
- Okej, pomyślmy racjonalnie co się mogło tutaj stać – Cel skrzyżowała
ręcę.
- Ci ludzie nie żyją – usłyszałyśmy głos za sobą.
Szybko się odwróciłyśmy i odskoczyłyśmy krok do tyłu.
- C-co? – wycedziła przez zęby Celina.
- Żartowałem – powiedział z dziwaczym uśmieszkiem blondyn –
Chodźcie się ogrzać.
Przełknęłam głośno ślinę i wraz z moja siostrą wróciłyśmy do
salonu. Usiadłyśmy na zimnej posadzce i tak trwaliśmy w ciszy. Od czasu do
czasu nieznajomi mrukali coś do siebie.
- Gdzie są Wasi znajomi? – zapytałam .
- Kto? – odparł ze zdziwieniem loczek.
- No jak tu przyjechaliśmy to powiedziałeś że są tu Twoi
znajomi… Co Cię tak zdziwiło?
- Aaa, no tak. Bo to jest bardziej moja rodzina niż znajomi.
Nie mam pojęcia gdzie są, pewnie na polowaniu … Znaczy się na spacerze.
Miałam nadzieję, że to tylko mi się zdawało. Czyżby jego
znajomi czy tam pseudo rodzina polowali na zwierzęta? Biedne, niewinne
zwierzątka? Bydlaki.
- Jak w ogóle macie na imie? Bo Nawet nie wiemy jak się mamy
do Was zwracać.- powiedziałam.
- Faktycznie, wypadło nam to z głowy – zaczął blondyn – Ja jestem
Niall a to jest Harry.
- Milo mi … Raczej nam – spojrzałam na Cel – Was poznać –
uśmiechnęłam się czule aby załagodzic sytuację – Ja jestem El ..
- Tak Elisabeth i Celina, wiemy – wymamrotał Harry.
- Skąd Wy ..?
- Słyszeliśmy jak się do siebie zwracacie. To nie było
trudne domyśleć się jak macie na imie – parskął śmiechem.
- Taa… - westchnęłam – Jestem śpiąca.. Są tu jakieś łóżka? –
zapytałam.
- Na górze są pokoje, zaprowadzić Cię?- zaproponował loczek.
- Jasne, byłabym wdzięczna – Nie tak na prawde nie jestem
wdzięczna. Boje się tego człowieka i jego dziwacznego przyjaciela.
Podniosłam się z posadzki i zerknęłam na swoją towarzyszkę.
- Cel, a Ty nie idziesz?
- Nie ja jeszcze trochę tu posiedzę.
- Okej, jak wolisz – odparłam zrezygnowana i udałam się z
chłopakiem na gorę po schodach.
Mimo wszystko trzymałam się blisko niego. Balam się że coś
mnie pociągnie za nogę lub coś w tym stylu. Och, Elis ta Twoja bujna
wyobraźnia. Chociaż w horrorach zawsze osoba idąca na kocu pada ofiarą, fuck,
fuck, fuck. Chłopak szedł przodem z lampą naftową, al. Płomień oświetlał
jedynie moczne stopnie prowadzące w ciemność. Pierwszym pomieszczeniem w którym
się zatrzymaliśmy była sypialnia. Zobaczyłam tam duże, drewniane łóżko,
starannie posłane. Przy nogach łóżka stała skrzynia z sosnowych desek, na
której leżały niebieskie dżinsy. Podeszłam do toaletki i podniosłam zdjecie
oprawione w prostą ramkę. Zdjecie przedstawiało mężczyznę, kobietę i dwójkę
dzieci- dziewczynek.
- Kto to? – zapytałam Harrego, który usiadł na łóżku.
- Właściciele – odpowiedział.
- To Twoja rodzina? Pozwolili Wam tu mieszkać? Wynajęliście ten
dom? – zalałam go falą pytań. Na marne bo na żadne nie uzyskałam odpowiedzi.
- Idziesz w końcu spać czy nie? – zapytał.
- Idę, idę …
Położyłam się na łóżku obok niego i zerknęłam na chłopaka.
- Zimno … - szepnęłam.
- Chcesz koc? – zapytał, przyjaznym głosem.
- Nie … - poprawiłam się na łóżku i usiadłam tak jak o aby
mieć dobry widok na jego osobę.
- Stało się coś?
- Tak… Masz piękne oczy – wydukałam wpatrując się w jego tęczówki.
W odpowiedzi chłopak tylko głośno się rozśmiał.
- Idź spać Elis.
Złapałam go za ręke nie spuszczając z niego wzroku.
- Zaczekasz aż zasnę? Proszę … tu jest strasznie –
przeleciałam wzrokiem po pokoju w którym panowała ciemność a jedynym
oświetleniem była lampka chłopaka.
- Dobrze, kładź się.- uśmiechnął się.
Położyłam się i wciąż trzymałam jego dłoń. Jego dłonie były
takie gładkie i delikatne jak aksamit. To właśnie wtedy zobaczyłam w nim coś
niezwykłego. Nie tak jak dotychczas mordercę, kogoś kto chce mnie uprowadzić,
zgwałcić tylko kogoś innego. Nie da się tego tak po prostu opisać … Zatraciłam się w moich rozmyślaniach i zasnęłam.
_________________________________________________
Już jest 2 rozdział!
Przepraszam, ze tyle musieliście czekać ale mam strasznie dużo pracy, szkoła zaległe testy i wgl.
Ale mniejsza. Jak Wam przypadł do gustu ten rozdział?
Nie czytałam go w całości wiec mogą być błędy stylistyczne i wgl więc nie bijcie mnie! ;D
Zawiesiłam dziś total-eclipse-of-the-heart.blog.pl ale założę nowy blog, może nawet dzisiaj bo mam genialny pomysł awwwwwww :D
Liczę na Wasze komentarze bo każdy komentarz coraz bardziej motywuje mnie do pisania! <3
Wszelkie pytania kierujcie tu http://ask.fm/karry1d